Patron szkoły kpt. Stanisław Betlej

 

Życiorys kpt. Stanisława Betleja

betlej 1

Stanisław Betlej urodził się 19.08.1910 r. we wsi Męcinka, w powiecie krośnieńskim, jako najstarszy syn Marii i Pawła.
Do szkoły powszechnej uczęszczał w pobliskich Jedliczach w latach 1917-1921. Mimo licznych obowiązków domowych, jakie mają wiejskie dzieci, uczył się bardzo dobrze. Był pilnym i lubianym chłopcem, który uparcie dążył do zdobycia wiedzy.
Naukę kontynuował w gimnazjum w Jaśle (1921-1929), a następnie w Krośnie, które ukończył w 1930 r. z wynikiem bardzo dobrym. W 1931 r. powołany został jako poborowy do Szkoły Podchorążych Rezerwy 10 A w Nisku nad Sanem. 30 czerwca 1932 r. w stopniu plutonowego podchorążego został skierowany na praktykę do 48 Pułku Strzelców Kresowych w Stanisławowie. Wtedy postanowił zostać żołnierzem zawodowym. 30 września został skierowany do Szkoły Podchorążych Piechoty w Ostrowie-Komorowie, którą ukończył 15 sierpnia 1934 r. i został skierowany do 6 Pułku Strzelców Podhalańskich 22 Dywizji Piechoty Górskiej stacjonującego w miejscowości Sambor.
Pełnił tam obowiązki do 1 września 1939 r. Pierwsze walki 22 dywizja stoczyła 5 września 1939 r. w rejonie Miechowa, gdzie wyróżniła się kompania armat przeciwpancernych dowodzona przez porucznika St. Betleja.
Żołnierze 6 Pułku dzielnie walczyli do 25 września.
W czasie walk jego dowódca ppłk. Dobrzański, obserwujący od dawna Betleja, powierzył mu opiekę nad sztandarem pułkowym. Było to ogromne wyróżnienie dla wybranego oficera, a jednocześnie dowód wielkiego zaufania. St. Betlej ukrył sztandar we wsi Chrząstówka, w wydrążonym pniu drzewa, gdzie przetrwał on całą okupację. Obecnie znajduje się w Muzeum Wojska Polskiego.
Po klęsce wrześniowej St. Betlej zdjął mundur ale dalej chciał walczyć z Niemcami. 1 grudnia 1939 r. został przyjęty do Związku Walki Zbrojnej. W ZWZ, a później w Armii Krajowej używał on pseudonimu „Lampart”. W 1943 r. na własną prośbę objął dowództwo plutonu w oddziale partyzanckim. Oddział porucznika „Lamparta” walczył w południowej części powiatu krośnieńskiego. Za zasługi w walce z okupantem, osobistą odwagę, umiejętność dowodzenia St. Betlej przez dowództwo AK został awansowany do stopnia kapitana.
Po wyzwoleniu Rzeszowszczyzny kpt. St. Betlej zgłosił się do Ludowego Wojska Polskiego. 28 września 1944 r. otrzymał przydział do 25 Pułku Piechoty 10 Dywizji w stopniu porucznika (nie uznano mu początkowo stopnia nadanego przez AK). 5 listopada rozkazem d-cy został przeniesiony na stanowisko dowódcy 2 batalionu 27 Pułku Piechoty. Początek ofensywy wyzwoleńczej Armii Radzieckiej miał miejsce 12 stycznia 1945 r. 10 Dywizja Piechoty rozpoczęła marsz 22 stycznia i już po kilku dniach była w Krakowie. 27 Pułk Piechoty opuścił miasto 13 lutego udając się na Śląsk. 21 lutego wojska te zostały włączone do 2 Armii Wojska Polskiego. Brały udział w walkach w Wielkopolsce i na Ziemi Lubuskiej. Następnie ruszyły w kierunku Wrocławia i ku Odrze.
Najcięższe walki prowadzili żołnierze Betleja nad Nysą Łużycką. Sforsowanie tej rzeki było bardzo trudne. Podejmowano wiele prób. Kpt. Betlej został ranny w czasie walk w nogę. Jednak walczył dalej. Najcięższe walki stoczyli Betlejowcy w miejscowości Boxberg. Zaciekła walka trwała całą noc z 21 na 22 kwietnia 1945 r. W czasie tej morderczej walki zginął kpt. St. Betlej. Jego żołnierze tocząc dalej walki zdobyli Boxberg, a ciało kapitana zostało wyniesione z pola walki.
Ostatecznym miejscem spoczynku jest cmentarz parafialny w Jedliczach. Żyje pamięć o bohaterze dwóch rzek. W Mirsku, gdzie osiedlili się jego towarzysze walki i żona jest Izba Pamięci St. Betleja.
Jego imieniem nazwane są ulice, a niektóre szkoły mają Go za patrona.

 

Jan Świercz tak określił sylwetkę podporucznika Betleja
W 1934 roku podporucznik Betlej przybył do naszego pułku, w którym byłem podoficerem zawodowym. Mimo młodego wieku był oficerem wzorowym, szybko zyskał zaufanie przełożonych i ogromny szacunek podoficerów i szeregowych, w stosunku do których był wymagający, ale jednocześnie sprawiedliwy.

 

Wspomnienia bratanicy Elżbiety
Cała okupacja to okres ciągłego ukrywania się Stanisława i walki w oddziale zbrojnym. Gestapo nie ustępowało w tropieniu jego śladów, nękało rodzinę o ojca, matkę, brata, ale na wszystkie pytania gestapowcy otrzymywali jedną odpowiedź: „nic o nim nie wiemy”. Stanisław mocno przeżywał te momenty, lękał się o swoich najbliższych. Był nawet taki moment, że w czasie konspiracyjnego spotkania powiedział matce; Żal mi was, zgłoszę się, by uchronić was od śmierci!”.
Na to matka prosta kobieta powiedziała; „Lepiej zginąć w walce (....) na froncie (....) niż pod ścianą. Tego bym nie przeżyła.”

Wspomnienie Mariana Latuszka
Porucznika Betleja poznałem w Rzeszowie, gdzie pełniłem służbę w 2 kompanii ckm, kwaterującej w rynku. Początkowo było u nas niewesoło z wyżywieniem i ktoś ukradł nam przydział chleba. Zacząłem głośno robić koledze wymówki, że nie pilnował go. Wówczas podszedł do nas porucznik Betlej, pytając dlaczego tak głośno krzyczę. Odpowiedziałem , że ktoś ukradł nam chleb, a kwatermistrz nie chce dać drugiego. Wtedy kazał mi iść z sobą i dał dwa bochenki chleba, mówiąc:” chłopcze jak będzie ci ktoś dokuczał, przyjdź do mnie”. Od tego czasu , kiedy mnie spotykał zawsze pytał jak mi idzie i czy mam jakieś kłopoty. Wypytywał mnie również , skąd pochodzę i gdzie jest moja rodzina. Byłem wówczas bardzo młody, miałem dopiero 18 lat i takie rozmowy podnosiły mnie na duchu, dlatego też polubiłem porucznika Betleja. Był bardzo dobrym żołnierzem, wzorowym oficerem. Takiego człowieka i takiego dowódcy już nigdy potem nie spotkałem.

 

Opinia dowódcy 27 pułku piechty ppłk Jana Kuszniarowa
Na stanowisku dowódcy batalionu wykazał duży zmysł organizacyjny i szkoleniowy. Jest koleżeński i dobrze wyszkolony pod względem wojskowym. Od podwładnych wymaga wiele. Chroni należycie mienie wojskowe i państwowe. Cieszy się całkowitym zaufaniem przełożonych. Nałogów nie posiada. Wygląd zewnętrzny
I prezencja bardzo dobre. Posiada duże doświadczenie i praktykę jako były oficer zawodowy. Jest inteligentny, energiczny. Lubiany przez przełożonych i podwładnych. Ogólna ocena bardzo dobra.

 

Wspomnienia mjr Łyżwy
Po drodze spotkaliśmy kpt. Betleja z jego batalionem. Kapitan szedł na końcu kolumny, za nim zaś posuwał się nasz batalion. W życiu codziennym kapitan nosił się po żołniersku, a na zwykłym żołnierskim pasie dźwigał ciężki pistolet. Na nogach miał tego dnia niemieckie saperki, a na głowie polówkę. Pod szyją czysty biały kołnierzyk. Paląc papierosy szliśmy po szosie w kierunku Wrocławia.
Rozmawialiśmy o przyszłości. Betlej snuł powojenne plany. Nikt nie przypuszczał wówczas, że ten młody, wesoły człowiek, który maszerował z nami wrocławską szosą, był duszą towarzystwa, sypał anegdotami jak z rękawa, stanie się bohaterem nie tylko dywizji ale całej armii.

Wspomnienie sanitariusza kaprala Suchowicza
W nocy z 8/9 kwietnia dotarliśmy do Nysy. Po drugiej stronie byli Niemcy. Ich snajperzy strzelali celnie. Paru z naszych dostało. Kapitan zdenerwował się tym bardzo. Powiedział, że nie chce, by matki po nas płakały. Rozkazał lepiej zamaskować stanowiska i zażartował „nadstawiajcie snajperom czapki i hełmy, głowy jednak ochraniajcie. Nikt wam przecież ich nie wymieni”.

Innym razem sanitariusz wspomina:
Pamiętam nasz batalion przystąpił do forsowania Nysy. Betlej jak zawsze był na czele. .... W pewnym momencie zauważyłem, że kapitan kuleje. Podbiegłem do niego. Patrzę – rana paskudna. Zrobiłem opatrunek i mówię Pan kapitan jest ciężko ranny, musimy pana odtransportować do szpitala. Skrzywił się. Machnął ręką i powiedział: Zdążę jeszcze!..... Sytuacja stawała się beznadziejna. Kapitan nie stracił jednak zimnej krwi. Otrzymaliśmy rozkaz przebicia się przez pierścień okrążenia. Wymacaliśmy najsłabsze punkty i pod osłoną nocy, grupami, przedarliśmy się na brzeg. Nie wiem jak przedzierała się grupa, w której był kpt. Betlej. Odetchnąłem, gdy zobaczyłem go na naszym brzegu. Szedł podpierając się kijami, które zrobili mu żołnierze z gałęzi sosnowych.

 

Cekaemista Latuszek wspomina ostatnie walki:
...W czasie walk często widywałem kpt. Betleja, rozmawiałem z nim. Podczas ostatniego natarcia przyszedł do nas , już ranny w nogę, podpierając się na dwóch gałęziach sosny i tłumaczył naszemu dowódcy, jak się będzie nacierać. Powiedziałem wówczas „ panie kapitanie dlaczego pan nie idzie do szpitala?
- Skończymy z Niemcami to pójdę do szpitala a ty do domu – odpowiedział i wyznaczył zadania
Z lasu mieliśmy nacierać na wieś, leżącą może kilometr od jego skraju. Niemcy bronili się silnie.
„cekaemy naprzód” – krzyknął kapitan Dać możliwość posunięcia się piechocie”.
.. walki były zacięte , musieliśmy się jednak wycofać

 

Ostatnie chwile z życia bohatera tak opisuje bezpośredni uczestnik szturmu:
Walki ze zmiennym szczęściem trwały kilka godzin. W czasie zdobywania wsi nieprzyjaciel przechodził do kontrataków, wspartych ogniem cekaemów, artylerii, moździerzy oraz lotnictwa. 22 kwietnia batalion zaatakował ponownie. Przez bagna i grzęzawiska dotarł do domu zamienionego w bunkier. Strzały z rusznicy przeciwpancernej i pociski moździerzy nie czyniły szkody Niemcom ukrytym za murem. Walka przeciągała się. Betlej podjął decyzję, na którą tylko on mógł się zdobyć. Aby przełamać kryzys i nie narażać nikogo, sam postanowił zlikwidować gniazdo niemieckiego karabinu maszynowego. Uzbrojony w wiązkę granatów usiłował przedostać się pod bunkier i wrzucić ładunek przez okno. Mimo odniesionej rany posuwał się naprzód. Był już prawie przy domu. Podniósł się do wykonania ostatniego skoku, lecz właśnie wtedy seria z kaemu przecięła jego ciało. Stanisław wolno osunął się na ziemię . Własną piersią torując drogę swym żołnierzom do natarcia padł dowódca 2 batalionu.

Źródło: http://www.sp3.kłodzko.pl